Jej zielone oczy – odc. 1

Przed Wami opowieść. Dozowana. W odcinkach. Tworzona nieomal na Waszych oczach, choć poza zasięgiem Waszego wzroku. Pomyślcie, krojąc pomidora, że gdzieś tam pisze się los posiadaczki zielonych oczu.

Jej zielone oczy – odc. 1.

     Usiadłam przy stoliku w barowym ogródku i zamówiłam sok jabłkowy. Wyjęłam z torebki dyktafon, przygotowałam notatnik. Czekałam na nią, delektując się słonecznym popołudniem. Podeszła. Lekko przygarbiona. Nie uśmiechała się. Niepewność malowała się na jej twarzy. Poprosiłam, żeby usiadła.

– Wciąż nie rozumiem, dlaczego ja. – wymamrotała, odpalając papierosa. [Czytaj dalej…]

Strony: 1 2 3 4 5

Szalona Matka i minimalizm

     Pewnego dnia, zagłębiając się w czeluściach sieci, dotarłam do blogów o minimalizmie. Czytając kolejne strony „porad”, natknęłam się na recenzję książki Dominique Loreau „Sztuka prostot”.

O książce piszą:
     ‚Żyjąc skromniej, wzbogacasz swoją egzystencję. Współczesne społeczeństwo konsumpcyjne twierdzi coś innego? Nie wierz mu! Dominique Loreau od wielu lat mieszka w Japonii. Przyjęła styl życia nowej ojczyzny. Wyznacza go zasada: „Mniej znaczy więcej” i dotyczy wszelkich ludzkich aktywności – od spraw materialnych po duchowe. [Czytaj dalej…]

Strony: 1 2

Kurza Manifa

     Chryyyyste. Nie miała baba kłopotu, to sobie dzieci zrobiła. I ma. I dzieci, i kłopoty. Ale ile radości, szczęścia, wzruszeń pomiędzy tym wszystkim. Kluskowa chodzi, chociaż chodzi, to mało powiedziane. Ona biega. Zasuwa, wręcz śmiga. Przemieszcza się znacznie szybciej niż moje gałki oczne. Nie mam takich możliwości dostrajania obrazu. Pewne utrudnienia się z tym wiążą. Pamiętacie jak chciałam, żeby w końcu chodziła, co by jej nie dźwigać pod pachą do samochodu z resztą tobołów? No to mam. Chodzić chodzi, ale nadal muszę ją dźwigać. Ni diabła nie poda ręki. Jest to kategorycznie sprzeczne z jej wizją poznawania świata. A manifestować swoje potrzeby to ona potrafi! Oj potrafi! A propos manifestacji.

     Pierworodny zaraz kończy 3 lata. W związku z tym, ważne decyzje trzeba podjąć. Do placówki zapisać poprzez tajemniczy SYSTEM, co to jest wszechwiedzący i wie kogo, gdzie poprzydzielać, a kogo wcale. [Czytaj dalej…]

Strony: 1 2

Śmierć kobiety

     Przywołajmy w wyobraźni obraz kobiety dbającej o siebie, zawsze w formie, ze świeżą fryzurą, dopracowanymi paznokciami, wydepilowanym każdym skrawkiem ciała, balsamem wklepanym tu, tam i siam, niewychodzącej z domu bez mejkapu, ceniącej sobie niezależność. Kobieta ta ma wydać na świat potomka. Cieszy się. Zwariowała? Pokiwajmy z politowaniem głowami. Kobieta nie wie jeszcze, co ją czeka, że radość jej przedwczesna i wysoce nieuzasadniona.

     Z czym mamy w przywołanym obrazie do czynienia? Z wielką tragedią. Bo oto w momencie, gdy rodzi się matka, umiera kobieta. Czy jest to nagła śmierć, czy powolne umieranie? [Czytaj dalej…]

Strony: 1 2

Zwykły dzień

     Zastanawialiście się kiedyś, czemu nieszczęścia chodzą parami? Może w pojedynkę im smutno? Zawsze to raźniej w towarzystwie. Ja nawet śmiem twierdzić, że one nie parami chodzą, a grupami. Ba! Stadami całymi! Snują się niczym studenci przed sesją i zbijają w grupki, jak prawdziwi Polacy pod krzyżem.

     Czasem jest tak, że wstajemy z łóżka i od razu wiemy, że to właśnie TEN dzień. Dzień paskudny, chichoczący i zacierający łapska z radości na samą myśl o spierniczeniu nam życia. Dzisiaj miałam taki właśnie dzień. [Czytaj dalej…]

Strony: 1 2

Kurzym truchtem

     Co robi Matka Polka Umęczona w jeden z zimowych, bardzo mroźnych wieczorów? No co? Mianowicie nie wytrzymuje. Niewytrzymanie różnie się może objawiać. U każdego nieco inaczej. Moje niewytrzymanie wyglądało tak, że ubrałam się, założyłam mocno zakurzone sportowe obuwie klasy „C” i powiedziałam Wszechmogącemu, że idę pobiegać. Mina jego bezcenna.

     Postanowiłam się nie zrażać drwiącymi komentarzami i niedowierzającym wzrokiem. W końcu gdzieś tam głęboko w sobie, miałam ukryte takie małe marzenie, no może dwa, w porywach do trzech. [Czytaj dalej…]

Strony: 1 2 3

Matka Polka robi wypad na zakupy

     Nareszcie wiosna! Długo wyczekana, ukochana przeze mnie najprawdziwszą miłością. Grzechem byłoby w takie ciepłe dni siedzieć w domu, więc korzystam. Choćby kawa na balkonie z rańca, gdy młoda chrapie słodko. Choć o 6 rano przez ciało przechodzą jeszcze dreszcze i szlafrok nie pomaga, to jednak miło popatrzeć na to błękitne i bezchmurne niebo. Bez wątpienia zaczęła się wiosna, kto jak kto, ale ja się na tym znam! I aż żyć się chce w takie dni!

     Właśnie. Się chce… A ja już dostaję białej gorączki, bo oczywiście nie mam co na siebie włożyć, więc żegnaj beztrosko! Czas pomyśleć o czymś na tyłek. Zaraz, zaraz, jest przecież ten piękny płaszcz, na który wydałam niemałą sumkę. Oczywiście Wielkiemu K się nie przyznałam, machnęłam mu tylko paragonem za jakiś łaszek od Chińczyka… [Czytaj dalej…]

Strony: 1 2 3 4