Lubię muzykę, w zasadzie każdą jej odmianę, ale nie jestem znawczynią. Nie znam twórców, raczej urzeka mnie dźwięk, rytm lub kompozycja. Kiedy więc mój syn przyszedł do mnie i zarzucił mnie pytaniami: czy oglądałam film „Rejs” albo „Dracula”, bo „Pana Tadeusza” to on zna, ale tych nie oglądał oraz czy mamy gdzieś nagrany poemat symfoniczny „Krzesany”, moją głowę wypełniły myśli szybkie, jak błyskawice. Po nich zaś zrodziło się pytanie: trzynastolatek zapałał miłością do klasyki filmowej? I co to jest ten „Krzesany”? O co tu chodzi? Wyjaśnienie okazało się nadzwyczaj proste – miał napisać pracę o Wojciechu Kilarze.

Wrzesień. Fantastyczny miesiąc dla rodziców dzieci w wieku przedszkolnym i szkolnym. Można wydać nadmiar kasy na składki, wyprawki, podręczniki, zeszyciki. Spędy towarzyskie w postaci zebrań. Cudowne pomysły sypiące się z różnych stron. U nas, czyli w szkole moich dzieci, wychynął jak spod ziemi pomysł na mundurki. Niby przebrzmiały, a jednak lubi wracać.
We wrześniu rozpoczęła się szkoła. Jest to miesiąc różnych wydatków i opłat szkolnych. Jedną z nich jest płacona jeden raz w roku składka na ubezpieczenie. Każda szkoła wybiera indywidualnie ubezpieczyciela, który zaproponuje polisę grupową. Dzięki temu, że jest to polisa dla dużej ilości osób, jest ona niezwykle atrakcyjna cenowo. Ubezpieczenie dziecka w szkole nie jest obowiązkowe. Proponując rodzicom, zresztą słusznie, wykupienie polisy dla dziecka, szkoła dba również o swój interes. Gdyby bowiem wypadek zdarzył się na terenie szkoły w czasie „lekcyjnym”, w przypadku rozprawy sądowej szkoła musiałaby zapłacić odszkodowanie w związku z zaniedbaniem opieki nad dzieckiem.
Para z Polski, mieszkająca w Wielkiej Brytanii, przez ponad rok z niebywałym okrucieństwem znęcała się nad czteroletnim chłopcem. Media huczą. Dziwne tylko, że tak słabo.
