Powszechnie uważa się, że tzw. baby blues, czyli depresja poporodowa dotyka wyłącznie młode matki, ale dziś już wiemy, że to samo przydarza się również młodym ojcom. Większość matek zna to uczucie. Po pierwszych momentach zachwytu i euforii związanej z narodzinami dziecka nastrój znacznie się pogarsza. Jest to spowodowane tym, że poziom hormonów szczęścia zaczyna gwałtownie spadać, a pozostają dolegliwości połogu, problemy z karmieniem i płaczące w dzień i w nocy dziecko. Ostatecznie młoda mama, przytłoczona nadmiarem spraw, z którymi nie może sobie poradzić, sama wpada w dołek zwany baby bluesem. Na ogół pojawia się on między trzecim a dziesiątym dniem po porodzie. Lekarze i psychologowie pocieszają, iż stan ten nie jest trwały i zazwyczaj utrzymuje się średnio od kilku godzin do kilku dni. Zalecają, w miarę możliwości, nieforsowanie się i – o ile to możliwe – przyjęcie pomocy od innych. Jeśli jednak ten stan trwa dłużej niż trzy tygodnie lub rozpoczął się dwa tygodnie po porodzie, to może być już coś innego niż tylko baby blues. Brak dobrego nastroju, którego nie poprawia odpoczynek, ani spotkania ze znajomymi czy pierwszy uśmiech malucha, brak apetytu i ogarniający Cię pesymizm może być oznaką prawdziwej depresji poporodowej i powinnaś koniecznie porozmawiać o tym z lekarzem.

We wrześniu rozpoczęła się szkoła. Jest to miesiąc różnych wydatków i opłat szkolnych. Jedną z nich jest płacona jeden raz w roku składka na ubezpieczenie. Każda szkoła wybiera indywidualnie ubezpieczyciela, który zaproponuje polisę grupową. Dzięki temu, że jest to polisa dla dużej ilości osób, jest ona niezwykle atrakcyjna cenowo. Ubezpieczenie dziecka w szkole nie jest obowiązkowe. Proponując rodzicom, zresztą słusznie, wykupienie polisy dla dziecka, szkoła dba również o swój interes. Gdyby bowiem wypadek zdarzył się na terenie szkoły w czasie „lekcyjnym”, w przypadku rozprawy sądowej szkoła musiałaby zapłacić odszkodowanie w związku z zaniedbaniem opieki nad dzieckiem.


