Każdy rodzic dba o swoje dziecko, pilnuje żeby nic mu się nie stało, usuwa wszelkie potencjalnie niebezpieczne przedmioty i zabezpiecza wszelkie niebezpieczne miejsca, uczy je także, żeby nie wkładało do buzi żadnych monet, małych zabawek lub ich części. Nie zawsze jednak da się każde zagrożenie przewidzieć. Zdarza się tak, że pomimo pilnowania i nawet codziennego odkurzania, dziecko i tak znajdzie ukryty w kącie koralik, guzik, monetę lub cokolwiek innego, co da się włożyć do buzi, a co do jedzenia absolutnie się nie nadaje. W tym momencie, na oczach przerażonego rodzica, połyka znalezisko. Czasem uda się wydobyć z jamy ustnej przedmiot, zanim dziecko go połknie, ale może zdarzyć się tak, że malec będzie szybszy. Co wtedy?

Ciąża to wyjątkowy stan i choć zwykło mówić się o nim „błogosławiony”, zdarza się, że określenie to szerokim łukiem omija rzeczywistość. Kłopotliwe bywają zmienne ciążowe nastroje, osławione mdłości i wymioty, drażliwość, zmęczenie i senność, prawdziwy problem pojawia się jednak wtedy, kiedy przychodzi zmierzyć się z patologiami ciąży.
Być może nazywanie jej witaminą jest lekkim nadużyciem. Jest czymś pomiędzy witaminą a hormonem. Istniejący w naszym organizmie 7-dehydrocholesterol (pochodna cholesterolu) ulega nieenzymatycznej fotoizomeryzacji do postaci prewitaminy D. Dzieje się to pod wpływem promieni słonecznych. Proces ten odbywa się głównie w naskórku. Natomiast prewitamina D pod wpływem ciepła naszego ciała przekształca się w witaminę D3. Promieniowanie, które bierze udział w tej biosyntezie to UV-B.
