
Kurort

Tolerancyjny NACZELNIK

Tolerancja [łac. tolerantia ‘cierpliwość’, ‘wytrwałość’], socjol. postawa zgody na wyznawanie i głoszenie poglądów, z którymi się nie zgadzamy, oraz na praktykowanie sposobu życia, którego zdecydowanie nie aprobujemy, a więc zgody na to, aby zbiorowość, której jesteśmy członkami, była wewnętrznie zróżnicowana pod istotnymi dla nas względami. Tak głosi encyklopedia PWN. [Czytaj dalej…]
KURturalnie, wKURZająco, KURiozalnie

KURturalnie
Dawno moja noga nie stała na żadnej widowni teatralnej. Wstyd przyznać, ale tak pewnie z siedem, może osiem lat. A wcześniej, to i tak musical w Romie. Jakaś nieteatralna się zrobiłam. A miałam taki epizod w życiu swym, że przynajmniej raz w miesiącu śmigałam i byłam na bieżąco z warszawskimi repertuarami teatralnymi. Jak kumpela zaproponowała, że idziemy do teatru, poczułam niepewność, prawie taką samą, jak wtedy, gdy mnie psycholki do klubu ciągnęły. Ale myślę sobie: raz Kurze śmierć. Co tam. Idę. [Czytaj dalej…]
Dziecko i długo, długo nic

Nasz misterny plan pada już w sklepie z artykułami dziecięcymi. Chcemy kupić tylko maleńkie buciki, żeby przekazać radosną nowinę przyszłemu tacie, dziadkom, przyjaciółkom i prezesowi, a kończymy zakupy, obładowane jak juczne wielbłądy. Trzy sukieneczki, dwie koszule, mała mucha (płeć jeszcze nieznana, ale o tym ciiiiii), buciki oczywiście też są, grzebyk, butelka (dopiero później koleżanki matki uświadamiają nas, że butelka to zło). [Czytaj dalej…]
Taki jeden poniedziałek

Zakurzona

Zapomniałam, że wiosna niesie za sobą pewne niedogodności. Jedną z nich jest chroniczne niewyspanie. Niby odkąd urodziłam pierwsze dziecko, nie wiem co to znaczy wyspać się, ale wiosna i lato to szczególny okres. Moje dzieci działają na baterie słoneczne. „Mamo wstawaj, jest już jasno!!!”, „Mamo nie mogę iść spać, latarnie jeszcze nie świecą, nie jest ciemno.” W rezultacie powróciły drzemki w ciągu dnia, a wieczory są długie i radosne, bo w towarzystwie najmłodszych. [Czytaj dalej…]
Prima aprilis

Moja córka miała się urodzić w pierwszych dniach kwietnia. Nie byłabym sobą, gdybym nie postarała się, żeby był to naprawdę pierwszy dzień. Obgadałam sprawę z doktorkiem, wyłożyłam racjonalne argumenty: „chcę i już” i w prima aprilis leżałam na stole operacyjnym. Śmiesznie było od pierwszych sekund. Mój doktorek zadzwonił wczesnym rankiem oznajmiając, że jednak nie rozwiąże tej ciąży, bo i po co. [Czytaj dalej…]