Warto korzystać z tego, że dziecko chce decydować i wybierać. Dzięki temu nauczy się, jak to robić i jakie konsekwencje niosą za sobą wybory. Oczywiście wszystko należy dostosować do wieku dziecka tak, by waga decyzji była na miarę. Gdy maluch może wybrać, rośnie w poczuciu własnej wartości i wyjątkowości. Nabiera świadomości, że jest mądry, a skoro może mieć na coś wpływ, to znaczy, że jest ważny i potrafi.
„NIE” i „SAM/A” to w gruncie rzeczy również sprzymierzeńcy dorosłych. Samodzielność jest bardzo istotną cechą, dzięki której dziecko rośnie kreatywne, zaradne, zdolne. Niech więc robi samo to, co może, niech wie, że samodzielność jest dobra, niech będzie za nią chwalone, niech czuje związaną z nią dumę. Na „NIE” zaś sposób jest prosty: jak najmniej pytań, na które można w ten sposób odpowiedzieć. A zatem: zamiast „Zjesz śniadanie?” – „Co zjesz na śniadanie? Kanapki, czy płatki?”, zamiast „Ubieramy się?” – „Założymy niebieskie spodnie, czy czerwone?”. Dziecko czuje się wyjątkowe i ważne, gdy może wybierać, dlatego nie zaprotestuje, mimochodem zaś będzie ćwiczyło wybory, efekt zaś zostanie osiągnięty ten sam – w końcu zamiast manifestującego dorosłość i odrębność „NIE”, jest świadczące o tym samym prawo wyboru.
Przetrwanie buntu dwulatka wymaga od dorosłych mnóstwa sił, konsekwencji, uporu, dobrej woli, chęci, czasu i miłości. I o ile z tym ostatnim zazwyczaj nie ma problemu, poprzednicy bywają towarem deficytowym. Niemniej warto znaleźć sposób, by ich nie brakowało, by razem działały na rzecz małego człowieka, który akceptuje siebie i swoje odczucia, emocje, rośnie bystry, mądry, pewny siebie, zdecydowany, pomysłowy, wytrwały i konsekwentny.
„Czar prysł […]Wszyscy tańczyli trzy dni i trzy noce i być może bawią się aż do dzisiejszego dnia” /W. i J. Grimm/
Katarzyna Perkowska
Komentuj: