Samodzielność, z której nagle wszystkimi zmysłami i każdym kawałkiem ciała dwulatek chce korzystać, swój początek również bierze w naśladowaniu. Rodzice nie potrzebują pomocy, sami się ubierają, jedzą, gotują, noszą torby z zakupami, korzystają z toalety. Dziecko chce być takie samo, odrzuca pomoc, bo uważa, że skoro dorośli jej nie potrzebują, to ono też. Dodatkowo, chłonne i żądne nowych umiejętności, motywuje się do samodzielnego działania i kolejnych prób.
Rolą rodziców jest przeprowadzenie dziecka przez ten ważny i trudny etap. To nie lada wyczyn, bo bywa ciężko, irytująco i chwilami można mieć wszystkiego dość. Bunt dwulatka należy wykorzystać do tego, by dziecko jak najwięcej z niego wyciągnęło. Zakodowało dobre wzorce, nauczyło się radzić sobie z emocjami, poznało je, akceptowało siebie i swoje niedoskonałości. Także rodzic musi przede wszystkim zaakceptować to, że jego dziecko dorasta, rozwija się, uczy, a więc ma prawo chcieć i upierać się, mimo że nie wychodzi, ma prawo popełniać błędy, nie umieć, nie wiedzieć, nie radzić sobie. Akceptacja nie jest jednak równoznaczna z przyzwoleniem na niektóre zachowania. To, że dziecko w naturalny sposób reaguje płaczem, czy wrzaskami, nie oznacza, że rodzic ma się na te naturalne wrzaski godzić.
Dziecku należy wyznaczyć granice, wytyczyć zasady i egzekwować ich przestrzeganie. To dobre podwójnie, z jednej strony staje się punktem odniesienia i zaczepienia w sytuacjach nerwowych, stresowych, nieakceptowanych, z drugiej daje dziecku poczucie bezpieczeństwa, bo gdy wie, czego się od niego wymaga i w jaki sposób ma tym wymaganiom sprostać, łatwiej mu się odnaleźć i nie czuje się dodatkowo zaskakiwany nowościami i zmiennością.
Komentuj: