Bunt dwulatka

     Bunt dwulatka porównywany bywa do czasu dojrzewania, oczywiście nie w kontekście hormonalnym a emocjonalnym. Dziecko zmaga się z wieloma sprzecznościami. Z jednej strony czuje się jak mama czy tato, naśladuje dorosłych, uważa, że niczym się od nich nie różni, chce się uczyć, działać, bierze przykład, błyskawicznie przyswaja wiedzę i nabywa nowe umiejętności, idealnie kopiuje, ma mnóstwo energii i sił, z drugiej zaś jego zapał rozbija się niejako o ograniczenia (zarówno te narzucane przez dorosłych, jak i te naturalne, spowodowane wiekiem czy tym, że dopiero rozpoczęło naukę). Ponieważ coraz bardziej świadomie przeżywa swoje działania i ich efekty, towarzyszą mu nowe uczucia, doświadcza rozczarowania, złości, niemocy – to dla niego nowość, z którą nie umie sobie jeszcze radzić, po części dlatego, że nie potrafi odnaleźć się w sytuacji, kiedy doznaje przeciwstawnych bodźców (np. dziewczynka widzi siebie jako niższą wersję mamy, doświadcza zaś tego, że jej buty nie chcą się zawiązać tak, jak wiążą się mamie, w związku z czym wybucha płaczem, złością). To takie swoiste odczuwanie oszustwa. Dziecko weryfikuje swoje wyobrażenie o sobie z rzeczywistością i gdy ta różni się znacząco od oczekiwań, zostaje opłakana, obrzucona nerwami i krzykami.

     Samodzielność, z której nagle wszystkimi zmysłami i każdym kawałkiem ciała dwulatek chce korzystać, swój początek również bierze w naśladowaniu. Rodzice nie potrzebują pomocy, sami się ubierają, jedzą, gotują, noszą torby z zakupami, korzystają z toalety. Dziecko chce być takie samo, odrzuca pomoc, bo uważa, że skoro dorośli jej nie potrzebują, to ono też. Dodatkowo, chłonne i żądne nowych umiejętności, motywuje się do samodzielnego działania i kolejnych prób.

     Rolą rodziców jest przeprowadzenie dziecka przez ten ważny i trudny etap. To nie lada wyczyn, bo bywa ciężko, irytująco i chwilami można mieć wszystkiego dość. Bunt dwulatka należy wykorzystać do tego, by dziecko jak najwięcej z niego wyciągnęło. Zakodowało dobre wzorce, nauczyło się radzić sobie z emocjami, poznało je, akceptowało siebie i swoje niedoskonałości. Także rodzic musi przede wszystkim zaakceptować to, że jego dziecko dorasta, rozwija się, uczy, a więc ma prawo chcieć i upierać się, mimo że nie wychodzi, ma prawo popełniać błędy, nie umieć, nie wiedzieć, nie radzić sobie. Akceptacja nie jest jednak równoznaczna z przyzwoleniem na niektóre zachowania. To, że dziecko w naturalny sposób reaguje płaczem, czy wrzaskami, nie oznacza, że rodzic ma się na te naturalne wrzaski godzić.



     Dziecku należy wyznaczyć granice, wytyczyć zasady i egzekwować ich przestrzeganie. To dobre podwójnie, z jednej strony staje się punktem odniesienia i zaczepienia w sytuacjach nerwowych, stresowych, nieakceptowanych, z drugiej daje dziecku poczucie bezpieczeństwa, bo gdy wie, czego się od niego wymaga i w jaki sposób ma tym wymaganiom sprostać, łatwiej mu się odnaleźć i nie czuje się dodatkowo zaskakiwany nowościami i zmiennością.

Strony: 1 2 3

Komentuj:

*

* Skopuj to hasło:

* Napisz lub wklej hasło tutaj:

Przeczytaj poprzedni wpis:
» Babcine sposoby na przeziębienie.

     Jesień to czas przeziębień. Mamy, co prawda, mnóstwo leków na przeziębienie dostępnych w aptece bez recepty, ale czasem warto zatrzymać...

Zamknij