
Co roku po zimie rozprostowywała kości na tak zwanym trawniku pod balkonami. Zaraz po niej z ukrycia wychodziła wiosna. Rzeczony trawnik trawnikiem był tylko z nazwy. Pani babcia sadziła tam drzewka i krzewy, kwiatki jakieś, stawiała figurki. A wszystko to pewnie – o zgrozo – ze wspólnej, osiedlowej skarbonki. Co gorsza wykorzystywała naszych osiedlowych panów porządkowych. A to jej ziemię w workach nosili, a to pomagali drzewa wsadzać. [Czytaj dalej…]